Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po wielu ukłonach dostawca wypowiedział nareszcie: iż skoro Olbrzym Stalowy ma być tak nadzwyczaj silny, może możnaby przyprządz jego klatki na kołach do ostatniego wagonu, i tym sposobem doprowadzić je do najbliższej stacyi kolei żelaznej. Odległość nie przenosi 350 kilometrów, a droga jest dobra i równa.
— Czy jest możebnem spełnić życzenie pana Van Guit? zapytał pułkownik inżyniera.
— Nic łatwiejszego, odrzekł tenże, nasz Olbrzym Stalowy nie poczuje nawet tego powiększenia ciężaru.
— A więc dobrze, panie Van Guit; odstawimy twoją menażeryę do najbliższej stacyi, sąsiedzi powinni pomagać sobie wzajemnie, nawet w górach Himalaya.
Dostawca podziękował najuprzejmiej. Teraz trzeba mu było coprędzej wracać do kraalu odprawić służbę zupełnie już od jutra niepotrzebną. Postanowił zatrzymać tylko czterech chikarisów, potrzebnych do nadzoru i obsługi klatek.
— A więc do jutra, rzekł pułkownik Munro.
— Do jutra, łaskawi panowie, będę oczekiwał w kraalu przybycia waszego Stalowego Olbrzyma.
I dostawca odszedł uradowany.
Kalagani przez cały czas tej rozmowy bacznie wpatrywał się w pułkownika Munro, którego wycieczka do granic Nepaulu widocznie bardzo go zajmowała; nareszcie poszedł za dostawcą.
Wszystkie przygotowania do naszej podróży były ukończone; nasze domy-wagony oczekiwały tylko na Stalowego Olbrzyma, mającego dowieźć je na równinę, a następnie udać się do kraalu aby zabrać klatki i przytwierdzić je do pociągu.
Nazajutrz, 3. września, o siódmej rano, Olbrzym Stalowy stał w pogotowiu do podjęcia obowiązków, z któ-