Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wionych Indyan. Wkrótce straciliśmy z oczu karawanseraj księcia Guru Sing.
Nazajutrz Steam-House zaczął wznosić się na pierwsze wyżyny łączące płaszczyzny z podstawami granicy himalajskiej. Nasz olbrzym stalowy, łączący w sobie siłę 80 koni, z łatwością przebywał strome, pod górę pnące się drogi, nie potrzeba było nawet dodawać pary.
Tak więc wznosiliśmy się coraz wyżej; panorama rozszerzała się ciągle, a ku południowi horyzont roztaczał się coraz dalej. Krajobrazy tak były urocze i zachwycające, iż nieraz zatrzymywaliśmy się po parę godzin, aby się im napatrzeć do woli.
Ta jazda pod górę, przerywana dłuższemi i krótszemi wypoczynkami, trwała od 19 do 25 czerwca.
— Trochę tylko cierpliwości, mówił kapitan Hod, a pociąg nasz dowiózłby nas na sam szczyt Himalai.
Trochę przesadzone żądanie, kolego, rzekł inżynier.
Pewny jestem żeby tego dokazał, odrzekł unosząc się kapitan.
— Zapewnie, gdyby niebawem nie stanął temu na przeszkodzie brak możliwej do przebycia drogi, i z warunkiem zaopatrzenia się w dostateczny zapas paliwa, którego nie znalazłby wśród lodowców, a nadto jeszcze brak na takiej wysokości potrzebnego do oddychania powietrza. Ale po cóż mielibyśmy wdzierać się w tak niemożebne do zamieszkania strefy? Zatrzymamy się raczej w jakiejś ślicznej miejscowości na skraju lasu, zalecającej się zdrowem, orzeźwiającem powietrzem. Tym sposobem przyjaciel nasz, pułkownik Munro, będzie mógł mniemać że przeniósł bungalów swój z Kalkutty w góry Nepaulu, zabawimy tam tak długo jak będzie żądał.
Od dwóch dni droga stawała się coraz cieższą do