Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

względem praktykuje się tu oszukaństwo na wielką skalę, gdyż handel cudowną wodą przybrał kolosalne rozmiary.
— Chybaby wody Gangesu nie wystarczyły na tak liczne żądania, rzekł Banks.
— Kąpiele te zapewne stają się powodem licznych wypadków? zapytałem, bo nie widzę nigdzie wytrawnych pływaków aby powstrzymywali zapędy i ratowali nierozważnych zagorzalców uniesionych prądem fali.
— Wypadki zatonięcia zdarzają się bardzo często, odrzekł Banks, ale nikt się o to nie troszczy, bo choć ciało pójdzie na dno, Brahma ocali duszę.
— A krokodyle? zapytałem.
— Krokodyle zazwyczaj trzymają się zdala, przestraszone zgiełkiem i wrzawą, odpowiedział mi Banks. Nie tych to potworów lękać się potrzeba, ale raczej złoczyńców, którzy skradają się i nurzają w wodzie, porywając kobiety i dzieci i wydzierając im kosztowności, jakie mają przy sobie. Opowiadają o jednym takim oszuście, który ubrany w przyprawioną sztuczną głowę udawał długi czas krokodyla i tym sposobem zebrał sobie piękną sumkę; profesya to popłatna ale i bardzo niebezpieczna i istotnie został też w końcu zjedzony przez prawdziwego aligatora i znaleziono z niego tylko sztuczną głowę ze skóry, która pływała po powierzchni wody.
Zresztą jest i dość takich zagorzałych fanatyków którzy umyślnie szukają śmierci w falach Gangesu i czynią to nawet z pewnem wyrachowaniem na efekt; tak naprzykład wiążą sobie około ciała jakby różaniec z próżnych lecz poodmykanych baniek. Woda wciskając się do wnętrza tychże, zanurza pomału ofiarę przy hucznych oklaskach pobożnych widzów.
Łódź nasza wkrótce dowiezła nas przed schody Man-