Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zedrzeć koperty tak wątłe a jednak nienaruszalne.
— Teraz rzekł Marceli — trzeba odnaleźć skryte drzwi laboratoryum!
I zaczął wyjmować wszystkie książki z biblioteki. Napróżno. Nie mógł znaleźć ukrytego przejścia, którem szedł kiedyś w towarzystwie Herr Schultze’a. Nadaremnie wstrząsał wszystkie ścianki szafy po kolei, wreszcie wziąwszy pręt z komina, powysadzał je jedną po drugiej! Napróżno pukał w mur, szukając po za nim próżni! Widocznie Herr Schultze, zaniepokojony tem, że nie on sam tylko posiadał tajemnicę ukrytych drzwi laboratoryum, zniósł je zupełnie.
Ale naturalnie, musiał zrobić inne na ich miejsce.
— Gdzie?.. — pytał siebie Marceli. — Nie gdzie indziej jak tutaj, bo Arminius i Sigimer tu znosili Iisty! W tej zatem sali Herr Schultze po moim wyjeździe przesiadywał jak dawniej! Znam dobrze jego zwyczaje i wiem, że kazawszy zamurować jedno przejście, chciał mieć pod ręką inne, nieznane ciekawym!.. Może pod dywanem znajduje się spust?
Dywan był równo i gładko rozciągnięty. Nie zważając na to, powyjmowano gwoździe i podniesiono go. Na posadzce, pomimo naj-