Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wym, była jedną z najbardziej ożywionych i najdziwniejszych w świecie giełd. W naturalnem następstwie geograficznego położenia stolicy Kalifornii, giełda także ma charakter kosmopolityczny, co jest jedną z głównych jej cech. W przysionkach jej z pięknego granitu czerwonego, Sas wysokiego wzrostu, o jasnych włosach, spotyka się z Celtem, o włosach ciemnych, cerze matowej i członkach więcej kształtnych i giętkich. Murzyn idzie obok Finlandczyka i Indusa. Polinezyjczyk ze zdziwieniem patrzy na Grenladczyka. Chińczyk z ukośnemi oczami, ze starannie splecionym warkoczem, przebiegłością ubiega się o lepsze z Japończykiem, historycznym nieprzyjacielem swoim. Wszystkie języki, wszystkie dyalekty, wszystkie żargony mięszają się tam z sobą, jak w nowoczesnym Babelu.
Otwarcie rynku 12 października na tej giełdzie, jedynej w swoim rodzaju na świecie, nie przedstawiało nic nadzwyczajnego. Z nadejściem godziny jedenastej, główni faktorowie i ajenci zbliżali się do siebie wesoło lub poważnie, stosownie do swych osobistych temperamentów, ściskali za ręce, szli do bufetów i rozpoczynali dzienną czynność obfitemi libacyami. Potem jeden po drugim otwierali małe mosiężne drzwiczki numerowanych przegródek, znajdujących się w sieni a prze-