Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmu, który to on, Schultze , umiał stworzyć i t. p. i t. p.
Pomimo to wszystko, nie wygadywał się, jak to powiadają. Po pięciu miesiącach pobytu w Wieży Byka, Marceli nie wiele więcej niż przedtem wiedział o tajemnicach Dzielnicy środkowej. Wprawdzie, podejrzenia jego stały się prawie pewnikami. Coraz mocniej był przekonany, że w Stahlstadzie ukrywała się tajemnica, i że Herr Schultze oprócz zysku, miał jeszcze coś innego na celu. Wyłączny kierunek myśli jego, a nawet rodzaj przemysłu, któremu się oddał, nasuwał prawdopodobną hipotezę, że chodziło o wynalazek jakiejś nowej maszyny wojennej.
Ale co i jak? Zagadka zawsze jeszcze była ciemną.
Marceli doszedł wreszcie do tego przekonania, że nie dowie się o niej bez jakiegoś przesilenia. Widząc, że to nie nastąpi samo, postanowił doprowadzić do niego.
Było to wieczorem 5 września, pod koniec obiadu. Rok temu, w tenże sam dzień, Marceli odnalazł był w studni Albrechta zwłoki swego małego przyjaciela, Karla.
Długa, surowa zima tej Szwajcaryi amerykańskiej pokrywała jeszcze swoim białym płaszczem wszystkie pola dokoła. Ale w parku Stahlstadt’u temperatura tak była ciepła jak