Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zrobiłem plan tego statku o zdejmującej się ostrodze, coś go pan żądał.
— Ja? — odpowiadał Herr Schultze, który nigdy nie myślał o niczem podobnem.
— Ale tak! Zapomniałeś pan o tem?.. Ostroga odejmuje się, i zostawia w statku nieprzyjacielskim torpilę , wybuchającą dopiero po upływie trzech minut!
— Nic już nie pamiętam. Tyle mam pomysłów w głowie!
I Herr Schultze spokojnie przywłaszczał sobie ojcowstwo nowego wynalazku.
Może zresztą nawpół tylko dawał się tak oszukiwać. Prawdopodobnie czuł w duszy wyższość Marcelego nad sobą. Ale jedna z tych tajemniczych fermentacyi mózgu sprowadzała to, że chciał tylko »uchodzić« za wyższego, a szczególnie pragnął, by podwładny jego miał takie złudzenie!..
— A to głupiec, z całym tym swoim rozumem — mówił do siebie niekiedy, cicho śmiejąc się i ukazując wszystkie swoje trzydzieści dwa zęby.
Zresztą, próżność jego umiała to sobie wynagrodzić. On tylko jeden na świecie mógł urzeczywistnić tego rodzaju marzenia przemysłowe!.. Marzenia te miały wartość swą tylko przez niego i dla niego!.. Marceli jest niczem więcej, jak jednem z kółek organi-