Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdążyła wtrącić pewną wątpliwość. Czy to prawda, że przeżycia, doznawane przez matkę, kształtują duszę „przyszłego“ dziecka?
Krzyknął gniewnie, by mu nie zadawano „luźnych“ pytań w czasie wywodu. — Umiemy napamięć wszystkie kości, mięśnie, wszystkie żyły, wszystkie nerwy, ale cóż z tego? Pani jest winna wszystkiemu. W normalnem życiu ludzie chodzą koło siebie i jakoś się nie widzą. Ale biada, gdy w chwilach wielkiego wysiłku los ich zbliży. Praca pani nad balem, gajem, rautem, wentą, nad tem całem śmiesznem głupstwem, ma właśnie taką właściwość zbliżania!... Tyle trudu, cierpliwości, starań, — miłości! Każdegoby porwało I
Wyciągnął z utęsknieniem pod górę drżące ręce...
Zerwała się i, biegając dokoła sosenek, zaczęła krzyczeć. Bił się pięściami po głowie, końce szala krzyżowały mu się na piersiach. Wybiegła na korytarz.
— Wracać... Pani się zaziębi. — Nieporadnie szarpał drzwi wejściowe.
Przytknęła ręce do skroni. Niema na świecie czystej przyjaźni. Niema nic...
Ale, gdy nareszcie przyszedł wieczór balu, przebaczyła doktorowi za jednym zamachem. — Nigdy nie będziemy mówić o przeszłości! Zawsze tylko o tem, co będzie!
Będzie się palić pięćdziesiąt świec, prócz lamp szkolnych, prywatnych, prócz powiększającej, z rurą, wypożyczonej specjalnie od dentystki. Będzie nas widać stąd w nocy na trzy kilometry.
Dwie ogromne szynki, pięć cielęcin z tłuszczykiem,