Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciała koniecznie znaleźć Stanisławę i powiedzieć jej — tylko jedno. — Dwa słowa: — za dobro płacą w życiu złem. Nie był to przecież żaden sekret.
Spostrzegła nauczycielkę i porucznika Kujona w amfiladzie klas na drugiem piętrze.
Nie widzieli jej.
Wstrzymała oddech... Zaprawdę, wyglądali, jak wzór demokratycznego, a zarazem wojennego marzenia. Cichy, wzniosły obrazek. Oficer stał „surowo“, z rękami położonemi na ławce, Stanisława przodem do okna. Szara jej twarz roztapiała się w mgle szyb. Skromny oficer i uboga nauczycielka.
Mówili głośno — o znikomości świata.
Ileżby im mogła dopowiedzieć w tej chwili!
Porucznik Kujon żalił się, że oto kiedyś siedział w takiej klasie, na takiej ławce, na tem samem miejscu, a dziś nadeszły nowe pokolenia, ludzie się wzajem nie znają i — taką jest muzyka czasu.
Słuchali tej milczącej muzyki w milczeniu.
Aż tu dolatywał krzyk chłopców, goniących aptekarza.
Wtem trzask się zerwał niesamowity.
Oficer zlepił się w jedno z nauczycielką. Mała szkolna ławeczka na podobieństwo kowadła bić jęła w podłogę. Splątany wątek rąk, piersi, śmiechów i szelestu miotał się na jednem miejscu uporczywie, to chmurę drżącej bielizny z siebie wyłaniając, to twarde sztrychy mundurowych ramion.
Pani Aniela zbiegła na dół. Gdyby nie poręcz schodów, byłaby upadła.
Dwa razy obeszła szkołę dokoła. Plac był pusty,