Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od księdza proboszcza, który, — tak czy inaczej, ma za sobą dwuletni pobyt w Rzymie. Otóż ziemiaństwo patrzy bardzo krzywem okiem na rautowe przygotowania. Krowa może tu tylko — dolać oliwy do ognia. Pan Gomółka, czyli cała strefa Straży Ogniowej, będącej odbiciem ziemiaństwa, też o niczem nie chce słyszeć. Nie odda lokalu Straży „pod żaden bal“ i niewiadomo, czy się zgodzi, by szkołę oddano.
— Słowem ciężka, może bardzo ciężka walka wisi niedwuznacznie w powietrzu.
Pani Aniela podniosła głowę z nad sznurowej księgi, której puste czeki wypełniała tytułem „Zabawy“ i odnośnym numerem wejścia.
Obie nauczycielki stały po drugiej stronie stołu, trzymając się pod ręce. Ożarowska patrzyła żałośnie na deseń ceraty, Stanisława w ciemną, spoconą szybę, po której, małemi pazurkami, stąpał w pogłosie wiatru ostry mróz.
Lokale publiczne były lokalami publicznemi od początku świata. Nad tem będą debatować panowie z Komitetu. Natomiast prywatne mieszkanie nauczycielek powinno być, — zdaniem Ożarowskiej, — czyste od wszelkich partyjnych tendencyj. Nikt nikomu nie wymawia gościny, ale poprostu zaleca ostrożność. Komu zaleca się ostrożność? Kobiecie w takim stanie z mężem siedzącym w obozie jeńców.
Pani Aniela, zamknąwszy książkę i pióro, otarte papierkiem, położywszy na brzegu:
— Mogę stąd iść w każdej chwili. Jeżeli Wenta w przeciągu godziny znalazła pomieszczenie, to może i ja znajdę jeszcze miejsce na świecie...