Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamachu. Zimowego zamachu. Gdy przeglądam akty oskarżenia, sporządzonego przeciw kapitanowi... Protokoły posiedzeń... Pracę śledczą nad bilansami... Tak namiętną, jednostronną... Nie widzę w tem wszystkiem nic, prócz grupy ludzi, która za każdą cenę postanowiła zgubić tego człowieka, aby pośrednio... Przez to samo narazić na szwank pana generała. Sprawiedliwość jednak —
— Panie prokuratorze, — zawisł Barcz nad Jabłońskim, — tylko nie mówmy o sprawiedliwości. Chyba nie zaczniemy teraz na nowo sporów studenckich. Zgodzi się pan, przypuszczam, że sprawiedliwość — to obrona środowiska przed szkodliwą jednostką. Na linji interesów środowiska, społeczeństwa, — Barcz stał oko w oko z Jabłońskim, — leżało w zimie uwolnienie od odpowiedzialności winnych... Dziś zaś, bo jako dla oficera, ja jestem dla pana sprawdzianem tych czasokresów, leży na linji interesów środowiska obciążenie odpowiedzialnością niewinnego nawet. Wnioski N. W. T. S-u to paragrafy, które pana obowiązują. Bez względu na pańskie przeświadczenie musisz pan niemi uderzyć! A zatem, — w myśl wniosków, — aresztować Rasińskiego!
Usta prokuratora głośno przeżuły powietrze: — Nic chyba nie obowiązuje sprawiedliwości, panie generale, gdy obowiązek ma prowadzić do wyrządzenia krzywdy. To przecież ostatni wentyl, ostatnia klapa bezpieczeństwa wszystkiego, cośmy wyrozumowali, w kodeksach napisali. Chyba od czasów Solona. Tu, sądzę, kończy się wszystko inne, — a zaczyna to ojczyste naj-