Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chy“, domysły. Rasińskiego, — wydano już po nazwisku.
Ataki te, wydrukowane na pierwszych stronach dzienników, posłał Wilde na górę Krywultowi. Sam, nie czekając pochwał, „skoczył“ jeszcze do Hanki. Nie przyjęła go.
Zakreślone artykuły przeciw Rasińskiemu poskutkowały.
— Tyś to dał do gazet!! — wrzeszczał Krywult w drzwiach architektonicznej pracowni. — Bałwan, — bałwan! No, ja ciebie, Wilde, nauczę myśleć... To ja się godzę przyjaźnie z tymi Barczami pracować a ten?!? Bałwan!!!
Pyć, Kwaskiewicz, jeszcze jakiś tłusty rachmistrz z intendentury siedzieli już w poczekalni N. W. T. S-u gdy zjawili się Krywult i Wilde.
W przejściu dopadł ich Kwaskiewicz, wtryniając po tomie powieści Rasińskiego.
— Sensacja, niebywała sensacja, — szeptał wydawca, siejąc blaski pielgrzymiej siwizny.
Dąbrowa powitał generałów przy zielonym stole nad krucyfiksem.
Ceremonja odbyła się srogo i przysięgłe. Właśnie mieli zacząć pierwsze dusery, gdy Krywult przerwał. — „Doprosić“ majora Pycia.
Major bez szelestu wsunął się przez drzwi i usiadł na szarym końcu.
— Nasz ekspert cywilny, pan Kwaskiewicz, — zaczął Krywult, — przywitał tu nas na wstępie słowem — sensacja... Bo rzecz dostała się już do gazet, do prasy.