Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hymn taneczny. Tłum przedarł się przez kompanje, wynosząc wgórę na kraty odwachu piechura, który do narodowej flagi wpiął białego orła.
Krzyk rozlał się po ciżbie i, niby przedziwne ognisko, wbrew ciągłemu mżeniu ostrego kapuśniaczka, trwał niezmiennie.
— Idę się meldować — rzekł Jabłoński, gdy się wydostali z tłumu. — Przystanę na audytora i będę was sądzić, gałgany. Aparat brania za pysk, mój Boże, będziemy mieli własne namordniki!
Pułkownik Dąbrowa urzędował opodal w domu dawnego burmistrza „Pod obrazem Matki Boskiej“, gdzie się co roku odbywa ostatnia stacja procesji Bożego Ciała.
Rasiński zatrzymał się na samym progu pokoju, rozumiejąc odrazu, że nie czas na rozmowę.
W wielkiej sali siedział przy biurku Dąbrowa. Sztywny, obcasami wbity w podłogę. W głębi półkolem młodzi oficerowie austrjackiej służby, przeginający się przy „spocznij“ z pośladka na pośladek.
Dąbrowa przenikał srogiemi oczyma swych nowych podwładnych.
Magazyny, forty, składy amunicji, warty, służby, zmiany, — zaginał to wciąż na palcach.
— Co to za cywil — ryknął nagle, spostrzegając Rasińskiego — ja tu oficerów potrzebuję! Rasiński! Przebrać się i wrócić!
Rozkazywał już bezustanku sześć godzin.
Szło.