Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miłosierdzia, któreście po świecie rozstawili. — Poczem major wskazał na własną pierś. — Tu też będzie dom przyjaźni...
Cała ta sprawa, nito malutka płotka między ryby ogromne, wśliznęła się pomiędzy ważne kwestje, nad któremi teraz tak pilnie major pracował.
Była chwila podczas żmudnych ciągot z prokuratorją Jabłońskiego o umorzenie dochodzeń, tyczących zamachu, — kiedy Pyć całą tę romantyczną aferę chciał opowiedzieć Barczowi, aby go tą dywersją odpowiednio rozjuszyć.
Oszczędny jednak i przewidujący rozum poradził nie wypuszczać wiadomości z ukrycia.
Pyć poniechał dywersji, licząc na wybory, na ambaras, jaki miało wojsko z asystą, na front, gdzie sytuacja gmatwała się.
Poniechał tej dywersji, licząc też na Wildego. — Półurzędowy związek intendenta z Drwęską, wiadome Pyciowi, gorące w stosunku do tej damy humory Barcza, przedewszystkiem zaś nader żywa zaradność polityczna Wildego, dawały rękojmię, że śledztwo Jabłońskiego będzie się musiało „samo“ umorzyć.
Należało więc starać się tylko, by nie robiono tego pod krańcowym przymusem, przeciwnie, — aby łaskawa wspaniałomyślność wporę pośpieszyła.
Z temi planami, czując już i w gazetach i w konwentyklach stolicy gorączkową pracę Wildego, zjawił się Pyć wieczorem w sztabie u Barcza. Tu oświadczył zdyszany, że dochodzenie w pełnym toku.
— Jakie dochodzenie? — wrzasnął Barcz. Był wi-