Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rasiński, — codziennie wszystkie stare, powycinane gazety —
Fedkowski przełknął rozkaz uroczyście.
— Potoż my przyszli, — huczał Pietrzak — i jeszcze jedno.
Nic mu na tem w tej chwili nie zależało, bo kiedy „Jadża“ tak wesoła, „szczęśliwa“ jak dziś... Tak, — słowo to przeczytał z poety Tetmajer w zielonem płótnie ze złoconemi brzegami, —: „promieniejonca“!
Można było nic nie mówić, tylko być cicho na stołku i patrzeć...
— My przyszli...
Zaprosić Rasińskiego z żoną na uroczyste otwarcie misji redemptorystów. Po drugie, proponować objazd teatrzyku, — polish folklore, — wśród wojska.
— A czy mąż pani wie, — pytał Rasiński, — że teatrzyk został sprzedany?
— To niespodzianka, — delektował się Przeniewski. — Generał ma objazd.
— To niespodzianka, — stwierdził Pietrzak, powstając. Szukał czegoś w pamięci. Układało mu się bowiem w ostatnich dniach tak dobrze, iż uważać musiał, by wogóle wszystko nie szło za prędko... Miał już nawiązane liczne punkty i to taniej, niż przypuszczał...
Wyciągając ospowatą twarz ku zebranym — powtarzał w pamięci: Pan intendent Wilde, — pani Drwęska, — pani Jadża, pan Fedkowski, — pan Rasiński.
Żeby nie za prędko...
— A tu, — zaczął głośno, — druga niespodzianka! Bo nigdy z pustemi rękami do armji! Do armji, jak do