Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



I
JAKIE DROŻDŻE?

— Świat będzie rozprawiał, wołał, cnoty lepił, występki mianował, zaraz to za nim powtórzę, nawet mu pomogę, sam może nawet jedną prawdą zostanę?
Oczynił nagle Rasińskiego ów świat dzisiejszy, głodny, zgruchotany, na pół rozpęknięty. Jak się szarpie i walczy, on zaś, Rasiński, trwa w dwu małych pokojach oficyny, z ciszą książki pod nosem, z światłem elektrycznem pod ręką, z biurkiem u okna i z prostem przykazaniem dwu małżeńskich łóżek, wystawionem na pokój.
Od krwawej sprawy człowieka sparciałym się już czuł Rasiński i pustym. Przychodziło mu na myśl, czyby teraz nie najlepiej było pobyć w utęsknionem cieple? Być w cieple i patrzeć na świat oczyma, które się już nauczyły wiedzy życia i będą twardsze, niż lana guma...
Bo przecie są granice i ten worek człowieczy, w którym się wszystko odbywa, ma także swoje prawa! Biedne malutkie prawa sznurka, sprzętu, guzika, pudełka zapałek.