Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obecnie niby dokument jakiś notarialny. Dowód wiecznego ducha człowieczego opisany sądownie.
Wielki los, wielki zaszczyt.
Sto lat temu pożałowali pięciu tysięcy złotych, by sobie, jako młody człowieczek, pozwiedzał obce kraje, a teraz do takiego obcego kraju wysłali uczonego, ze dwakroć sto tysięcy dadzą za te papiery, wystudiowali ogonki, kropki, pauzy, ligatury, literki. Serce jego umarłe wracało tajnie do ojczystego domu, schowane w sukniach matki, a teraz o papiery nutowe, o te, jak sam był mawiał, nudy pisane, ministerstwa do siebie piszą, numerowane akty pomnażają żarliwie, o tych aktach gazetom rozgłaszają, cała ludność się cieszy, w żelaznych sejfach ważą na kilo pisaną nieśmiertelność, ledwie przybyła do Biblioteki Narodowej, zaraz ją zamykają.
Toż to tędy po Krakowskim Przedmieściu z tymi samymi papierami chodził do Konserwatorium. Kładł te arkusze gdzie bądź pod oknem w klasie, czy u znajomych w salonie na kominku; teraz bez pozwolenia samych panów ministrów ani jedna karteczka, ani jeden mazurek, choćby najkrótszy, choćby ośmiotaktowy, nie opuści swej skrytki.
Możeż być większy tryumf?!
Mówi się często i marzy o minionym: o sprawach, losach, wydarzeniach, osobach... Co by też powiedziały osoby, gdyby powrócić mogły? Co by uczynił Chopin, gdyby zobaczył te swoje rękopisy pośród takich honorów? Przeprosiłby pewno najgrzeczniej i zażądał z po-