Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu gdzieś w pysznym przedsionku spotkał ją raz ostatni, tę swoją miłość wielką, zadając cios ostatni sobie i jej: potworny i wzajemny. Gdy się spotkali niespodzianie i mijali w przymusie zimnej obojętności a on, wsparty na ramieniu obcego człowieka, oznajmił o czym pani Sand poróżniwszy się z córką wciąż jeszcze nie wiedziała — właśnie wczoraj zostałaś pani babką.
Ostatni cios w ich młodość, miłość, okrutny, ironiczny. Za ciosem litość: — Córka pani, która powiła jej wnuczkę, jest zdrowa, ma się dobrze.
Urojony małżonek i urojony ojczym, urojony gospodarz, urojona powszedniość... Może takim bolesnym ciosem rozbije tę powszedniość?! Gdy jednak ukochana Georges Sand podbiegła i mówić, pytać chciała nie o córkę, o jego biedne zdrowie, choć prawie chodzić nie mógł, nie zawołał lektyki, odszedł. Warto mu było wytrzymać ból odechu dla tego bólu serca, który zadał ich wspólnej a dozgonnej miłości.
Dlaczegoż ją tak ranił, ową miłość? Ranił, wiedziony chyba ostatnim instynktem: że z tych ran, że z tych cierpień powstanie jakaś nowa wzajemność i jakieś nowe życie. Że tego życia wystarczy dla piękna dni ostatnich. Nadzieja, czy też to było ostatnie już zwątpienie?!
Takie powroty w miłości, takie powroty w sztuce: wrócił teraz do pierwszej swojej myśli, którą miał wyjeżdżając z Warszawy, kiedy wyruszył, by zwiedzać obce kraje. Sądził wówczas, że przez Paryż zawędruje do Anglii. Jako młody chłopaczek marzył zapewne o tryumfach bajecznych.