Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mann! Mendelssohn, który muzyką swą uskrzydlał Szekspira, który jak świeże źródło wiosenne bił w ciężkim, groźnym szumie niemieckiego romantyzmu. A Schumann! Schumann rysujący tonami, Schumann myślący pieśniami, Schumann jak tęcza rozpięty między słowem a tonem, Schumann wszystkimi nurtami swej muzyki nie mogący dotrzeć do istoty własnego przeznaczenia, męczennik nigdy do dna nie wysłowionej prawdy!
Nie tak to było, jak dziś. Nie na sali koncertowej i nie ogromną czcionką cyrkowego afisza zwołani. Schodzili się w domowym towarzystwie i tu jeden w obliczu innych, niby nad studnią pochylonych nad fortepianem, grał swe nowiny.
W takim to najlepszym towarzystwie czekali uroczyście na Chopina u państwa Wiecków. Ale cóż? Czaruś poprzekręcał terminy, zasiedział się u Mendelssohna, nie przyszedł na czas, ci więc obrazili się, wyszli, że niby wielki afront. Został tylko Schumann, ten Schumann, który o Chopinie pisał: — wiesz, co się dziś stało? Wyobraź sobie, drzwi się nagle otwierają i wchodzi On!
Był tu Chopin — drukuje później o tym spotkaniu Schumann — Florestan[1] rzucił mu się w objęcia. Widziałem ich idących pod rękę, a zdawali się raczej unosić w powietrzu, niż iść.
Grał tu Chopin — pisze do swej żony Mendelssohn — nie słyszałem nigdy niczego podobnego.

Mendelssohn, Schumann, artyści, więcej — geniusze.

  1. Pseudonimem Florestan nazywał w swych pismach muzycznych Schumann samego siebie.