Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myślę, że opuszczam Warszawą po to, żebym nigdy już nie wrócił do domu. Wychodzę z domu, idę na ulicę, tęsknię i wracam do domu? Po co? Po to, żeby znowu tęsknić.
Prawda to, czy nieprawda? Jedno i drugie razem. Kochana wyspa przykuwa jakże silnie, ocean wzywa mocniej!
Pociecha dla was, chłopcy, którzy ruszacie w świat z tym, że wam odmówiono pomocy. Jazda o własnych siłach! Jemu też, gdy się udał o pomoc na wojaż zagraniczny, odmówił rząd ówczesny.
Chopin ruszył o własnych siłach dwoma skrzydłami wzlotu rozgarnąwszy powietrze.
Skrzydła te, dwa koncerty fortepianowe, stworzone wówczas i odegrane w Warszawie, jak przystało dla harmonii obrazu, pośród dwóch zwalczających się obozów muzykalnych, Elsnera i Kurpińskiego, koncerty pożegnane wybornie przez jakiegoś lubownika muzyki, który przekrzyczał wielki entuzjazm sali wołając do Chopina: — Ej, zmiłuj się, jeszcze przed odjazdem daj choć jeden koncert!
Już nie, już nie, już ruszył w drogę dla „zwiedzenia obcych krajów“. Żegnają się na Woli: otóż to jest ta wyspa polska: szare drogi, przysiadłe domy i drzewa szumiące ku oddalom. Koledzy śpiewają kantatę pożegnalną, stoją w około tenory pierwsze, drugie, barytony i basy. Poczta czeka, śpiew się unosi w górę, Fryderyk ściska dłonie, śmieją się jeszcze raz do siebie wszyscy...
Cóż to opiewasz tym śpiewem, młodości beztroskli-