Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Takim dwukrotnym dzieciństwem żył Chopin w Żelazowej Woli i w Warszawie, w domu u swych rodziców kochanych, i w liceum, i w każdej zabawie rówieśników. Nikt nie wspomina szczegółowo, jak się stało, że nagle dotknął klawiatury i wszystko, nad czym pracowali starzy Grecy, nad czym trudził się papież Grzegorz Wielki systemy tonów budując, że wszystko, co układali trubadurzy i muzyczni scholastycy niderlandzcy, Chopin pojął od razu. Jak się stał taki cud, że gdy klawiatury dotknął, całą harmonię zgłębił?
Pani Justyna Chopinowa grała na fortepianie, śpiewała pono także niezgorzej. Ojciec, pan Mikołaj Chopin, preceptor języka francuskiego i manier dobrych i w ogóle dobrego tonu towarzyskiego (jako że przybył z Francji), grał biegle na flecie i na skrzypcach.
Muzykowano więc w tym domu i przez słuch chłopaczka przesączyła się nieraz bialutka gama fletu, anielski syk skrzypiec, czy metalostrunny dźwięk ówczesnego fortepianu, czy śpiew korygowany jakąś tam ówczesną metodą emisji włosko-polską. Musiał to był w domu nieraz słyszeć Fryderyk i to były jego pierwsze wzory muzyki ukształconej.
Prócz tych wzorów jednak trwała nad nim powszędy, jako że w Żelazowej Woli, tedy w Polsce, wśród ludu tego szczególniejsza pogoda śpiewna, z krzywdy i z wesołości dziwnie pleciona, która życie tej ziemi przesyca. Aura jakaś, na którą człowiek się składa i ptak, i zwierzę, i głos sprzężaju, stęk drzewa, cios żelaza i sam oddech całego żywiołu ojczystego.
Słyszał to był Fryderyk, jak inni usłyszeć by nie mo-