Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

owe róże, etiudy, bez których, jak bez Bacha, nie mielibyśmy widoków na coraz większą, coraz szczęśliwszą doskonałość formy.
Etiudy to marzenie o udoskonaleniu narzędzia pracy, o wspomożeniu ręki ułomnej, ale twórczej. W takim pojęciu szopenowskim ułomność darzy wdziękiem, wada znajduje formę duchowej piękności tak doniosłą, że się przeistacza w zaletę. Bo czemuż ręka ludzka nie sprosta, gdy ją pociągniesz duchem nieśmiertelnym?!
Etiudy szopenowskie to nie tylko szkoła dla palców i nie tylko rozkwit harmonii nowej, ale katechizm sztuki: jak to w sztuce należy zawsze całym sercem wniknąć w materię. Nie być dumniejszym od jej oporu. Nie łamać, ale duchem prześwietlać; nie rozkazywać, ale miłością kształcić.
Takie to rozumienie rzeczy, obejmujące niedomogę materii, sprawiło, że się materia poddała Chopinowi na zawsze. Objawiła mu się we wszystkich możliwościach rozwoju, aby się potwierdziło raz jeszcze w dziejach sztuki, że nawet na niedościgłych wyżynach tonu nic nie masz szczytniejszego ponad przezwyciężoną słabość zwyczajnego człowieka.