Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysokie schody (pasaże) przebiegał tam i nazad, przebiegał, przedreptywał, aby po drodze porozpinać nad nimi toczone swe melodie.
Jakże drabinki te i jakże schody takie wypełnić treścią ducha?! Choćby to był sam Mozart, wiadomo, że nie można. Dlatego tętnią, dzwonią jakby ktoś po nich dreptał ciągle w tym samym miejscu. Bo duch musi się otrząść z każdej najlepszej miary, chociażby diamentu, i szukać musi jeszcze wyżej tej nowości szalonej, która odpłaca wiecznie nowym nieznanym.
Bach porządek muzyki obmyśliwał na fortepianie, starzy Francuzi tańczyli i gruchali. Mozart z dziecinną pilnością spinał się po równiutkich drabinkach aż do nieba, Beethoven zapominał po prostu, że fortepian to nie orkiestra. Stąd to tyle łomotu słychać na fortepianie Beethovena, stąd to te bulgotania akompaniamentu, stąd wynoszenie melodii do rejestrów nazbyt wysokich, na których flet wyciągałby z łatwością, lecz klawisz nie wydoła.
Na fortepianie grać w rozumieniu dzisiejszej epoki rozpoczął pierwszy Chopin. Współcześni nazywali go Kopernikiem tego instrumentu, wynalazcą, który odkrywszy istotę brzmień fortepianowej klawiatury istotę tę ożywił i dał jej ruch, jej własny.
Na czym się zasadzało to przedziwne odkrycie? Na tym, że Chopin natchnień swoich słuchał zawsze jakby je odczuwając, już w chwili ich poczęcia budową, ruchem, życiem całej ręki I to nie tamtej, fortepianowej, urojonej, idealnej, ale zwyczajnej, ludzkiej, z nierównymi palcami i nazbyt ciężkim kciukiem, i z prze-