Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

giem kwiatowym. W środku tego okręgu trwa muzyk; natchnieniem swym obraca koło harmonii stopniami w dół lub w górę, ażeby myśl, czyli melodia, doświadczyć mogła wszelkiej odmiany brzmień.
Jak w życiu: od początku przez wszystkie doświadczenia do końca, który przecież jedna się z początkiem. Tak obracali owym kołem z pokolenia na pokolenie wielcy geniusze. Trzeszczało ono boskim hałasem w ręku Jana Sebastiana Bacha. Mozart pośród stopni owego koła układał się gdzie bądź jak dziecko, spoczywające na podobieństwo słonecznego promienia między stosami dźwięcznych kluczów i znaków. Beethoven tłukł się po stopniach harmonii jak w więzieniu. Z wielkim gniewem przekręcał klucze brzmień, jak skały ciskał tonacje na tonacje, walił ciężarem wyznań niby pięścią w eteryczną ścianę harmonii, lecz dostrzec tutaj nowych zadatków nie potrafił.
Aż przyszedł Chopin, nieomylny wynalazca, zarazem pilny nauczyciel nowej muzyki świata. Jeżeli inni obracali koło muzyki tradycyjnym porządkiem, gdyż wierzyli, że inaczej rozpryśnie się im w ręku, Chopin sprawił, że w jego ręku całe koło harmonii muzycznej utraciło przyrodzone opory. Gdy inni za imadła chwytali oburącz, gdy inni podkręcali raz po raz dziesięcioma kluczami, on palcem tknął, dmuchnął lekkim oddechem i już tęczowe koło harmonii kręciło się jak chciał.
Gdy inni swą melodią wędrowali przystając zawsze na uświęconych obyczajem rozstajach, on po wszelakich stopniach latał na skrzydłach cudowności. Gdy inni wymierzali, on ogarniał od razu, gdy inni szukali od-