Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby sztuką zabawić i pocieszyć bezrobotnych monarchów, zjawił się był i Chopin. Umyślił sobie, że zbije tu duże pieniądze, pospłaca długi, a potem odpocznie. Nie wiedział, że za kilka miesięcy czeka go już wieczysty odpoczynek. Nie wiedział, że bezmierne zmęczenie, które ogarniało go teraz, to już ostatnia zapowiedź wiecznego odpoczynku, o który tyle razy domagała się tkliwie jego muzyka.
W takich to gospodarskich, ludzkich zamiarach przybył do Anglii Chopin ziemski, wirtuoz znakomity, jeden z najmodniejszych nauczycieli modnej wówczas gry na fortepianie. Ale ów Chopin nieśmiertelny, nad którym pochylała się prawda wiecznego powołania, miał tu jeszcze dopełnić kilku spraw innych, odbyć jeszcze innych kilka spotkań, jakie wielcy ludzie odbywają na brzegu powszedniego życia naznaczając to życie powszednie urokami wieczności.
Tak się i teraz działo z Chopinem w Londynie. Przyjechał tu, jak sądził, zarabiać, oczarować szanowną publikę królów, książąt, królowych, księżnych, premierów i bankierów, wodzów, ministrów i najmożniejszych potentatów ówczesnego świata. Ale gdy się już zetknął z tymi środowiskami, odechciało mu się wszystkiego nagle.
Zamiast zarabiać, starać się, krzątać, kłaniać, począł się niecierpliwić, zżymać i gniewać. Miał już grać w Filharmonii londyńskiej, ale nie podpisał kontraktu, nie dano bowiem mistrzowi dostatecznej ilości prób. A znów gdzie indziej u jakowychś znacznych wielmożów nie chciał grać, gdyż nie mieli takiego fortepianu, jaki do-