Strona:Juliusz Bandrowski - Najnieszczęśliwsi.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tułku Królikarni), jako też chłopiec młody z nieuleczalnem próchnieniem stosu pacierzowego.
Bolały nad tem szlachetne opiekunki nie wiedząc, co począć z ciągle odnajdywanymi nieszczęśliwymi — bolały tembardziej, dowiedziawszy się, że ową pierwszą nieuleczalną z Przytułku noclegowego wygnali towarzysze niedoli na mróz wśród długiej nocy zimowej. Nad ranem dopiero zabrał ją stróż i odprowadził do najbliższego cyrkułu, skąd posyłano ją kolejno dalej. Policyant wiózł ją do drugiego i trzeciego cyrkułu, aż w drodze się spostrzegł, że wiezie już tylko trupa...
Ofiara ta straszna, okupiła może swym tragicznym losem byt i przyszłość tyle nieodzownej instytucyi.
Niepocieszona ś. p. Zofja Michałowska tembardziej teraz wytężała starań i zachodów dla urzeczywistnienia powziętej raz myśli.
W chwili największego zwątpienia pomógł sam Bóg.
Bo oto pewnego dnia wezwała ś. p. Zofję do siebie ś. p. Augustowa hrabina Potocka, pragnąc polecić jej opiece podobną chorą, przypadkiem spotkaną przed kościołem w chwili, gdy inni żebracy wraz z zakrystyanem odpędzali ją od kruchty kościelnej, z powodu obrzydzenia i odoru wstrętnych jej ran. Nieszczęśliwa ta, nazwiskiem Langiewiczowa, była