Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Podkomorzyna.

Wstrzymaj się; moglibyśmy rzecz całą zepsować:
Trzeba go ułagodzić, zwolna postępować.

Starosta.

Jakież on tajemnice Waćpani odkrywa?
Radzę, niech się z materją taką nie odzywa,
Bo okrutnych przypadków ja sam świadkiem byłem.
Pamiętam gdy w Radomiu Trybunał sądziłem,
Jeden panicz chcąc z światłem swem się popisywać,
Przeciw wolnym Elekcjom zaczął przebąkiwać.
Właśnie to było, gdyśmy od stołu wstawali,
Jakeśmy się na niego do szabel porwali,
Nas było wielu, ledwie został się przy duszy:
Wziął przez łeb krys z piętnaście, a obydwie uszy
Ledwie mu żyd cyrulik jedwabiem pozszywał.

(ze śmiechem)

No, już się potem więcej nigdy nie odzywał.

Podkomorzy.

Prawda, że to był jeden sposób przekonania.

Starosta.

Ale, jakże też można mieć tak dzikie zdania,
I przez sukcessją naród chcieć jarzmem uciskać?
W tym przypadku, pytam się, co kto może zyskać?
Król dziś umrze, nazajutrz syn po nim nastaje,
Wszystko się w spokojności jak wprzódy zostaje;
Wszyscy cicho i nikt się nikomu nie skłoni.
W elekcji każdy swego kandydata broni.
Wszyscy na koń wsiadają, i podług zwyczaju
Zaraz panowie partje formują po kraju;