Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tę boleść, te cierpienia, tę niepewność srogą!
Nie wiele prośby moje na twym ojcu mogą,
Ale pójdę do niego, i żalem przejęta,
Powiem mu: niech na swoją powinność pamięta,
Niech wspomni, że jest ojcem, że w twojem zamęściu
Winien naprzód pamiętać o przyszłem twem szczęściu;
Nie zaś gwałtowny wybór przywodząc do skutku,
Stać się przyczyną twego nieszczęścia i smutku.

(Podając im ręce, które Walery i Teresa całują z przejęciem.)

O me dzieci! wszak znacie czułość mą dla siebie,
Nie opuszczę was pewnie w tak smutnej potrzebie.

Starosta (za sceną.)

To próżno: człek z Waćpanem nigdy się nie zgodzi,
Ale gdzież ten Walery?

Teresa (ze drżeniem.)

Ojciec mój nadchodzi,
Oddalę się, i tobie poruczam mą całość.

Podkomorzyna.

Patrz, jak się lęka, jaka z swym ojcem nieśmiałość!
Przykro w swych dzieciach wzbudzać uczucia podobne.

SCENA V.
PODKOMORZYNA, WALERY, PODKOMORZY, STAROSTA.
Starosta.

A Waćpaństwo tu macie kolloquia osobne!
Może przeszkadzam?