Strona:Julian Ejsmond - Żywoty drzew.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Nie była białą królewną, opiewaną przez poetów, ani strojną i uśmiechniętą panną młodą z wierszy Mickiewicza, ani „wieśniaczką, która płacze syna“ i która, łamiąc ręce, roztacza „po ramionach do ziemi strumienie warkoczy“.
Była małą brzózką na rojście, zagubioną śród innych drzew.
Jej żywot nie miał w sobie nic z tej wielkości, która przepełnia szumiące życie dębów, lip, topól i jaworów... Nie sięgała nieba i nie pragnęła go dosięgnąć.
Urodziła się na rudym „hałym“ mchu, na ziemi niegościnnej, przywiana niewiadomo skąd podmuchem chłodnego wiatru. Wśród kęp bagna i pijanic minęło jej dzieciństwo, owiane dusznym zapachem nagrzanych w słońcu porostów i bladego mchu.