Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

też wyruszyli w drogę, idąc w tym samym porządku, jak to w dniu poprzednim miało miejsce. Upał był do tego stopnia wielki, jakby podróżnicy nasi znajdowali się w pobliżu samego równika, a nie w strefie umiarkowanej, biorąc i to jeszcze pod uwagę, iż była to dość wczesna wiosna przecież dopiero, a nie lato upalne. Dziwiło to Dicka ogromnie.
Las ciągnął się nieprzerwanie. I to również zadziwiało młodego wodza niepomiernie. Znajdować się mieli bowiem, jak utrzymywał Harris, w kraju pampasów, no a te przecież, jak to sobie dobrze z opisów podróży przypominał, są rozległemi równinami, trawą porosłemi i oznaczać się mają tym nadewszystko, że są pozbawione wody i drzew, kamieni wreszcie. Latem wyglądają one jak pusty step, w porze deszczowej natomiast zamieniają się w przepyszne pastwiska i są porosłe trawami, które dochodzą czasami do tak bardzo znacznej wysokości, iż mogą ukryć jeźdźca na koniu.
Jakżeż las ten nie był podobny do pampasów takich!?
Karawana przedzierała się przez gęstwinę drzew bezustannie, przyczem grunt był częścią błotnisty, częścią kamienisty; w dodatku nawet na wzniesieniach klimat był wilgotny,