Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem znowu biegnie do kopalni. Oj, smutna jest dola górników! Cóż jednak mamy robić? Nie każdemu na świecie przeznaczono być bogaczem. W kopalni dzieci przez kilka godzin wolne są od pracy; przez ten czas wypoczynku figlują tylko, mocują się z sobą i nieraz jaki taki wraca do domu z potężnym guzem na czole. Czas ten wprawdzie możnaby obrócić na naukę, ale gdzież można znaleźć nauczyciela, któryby chciał w kopalni uczyć dzieci górników.
— To ja spróbuję tego i postaram się nauczyć czegokolwiek te dzieci.
— Niech ci Pan Bóg pobłogosławi, moje dziecko, ale to na nic się nie zdało! Do nauki nie każdy ma ochotę, a tembardziej dzieci pracujące i rozbałamucone wspólną zabawą podczas spoczynku. Gdybyś zaczęła opowiadać jakieś zabawne historyjki, tobyś napewno nie mogła opędzić się ich ciekawości, ale nauka czytania, to praca, a tej dla nikogo nie brakuje w kopalni, każdy jest nią prawie zupełnie z sił wyczerpany.
Mimo tego rozumowania z pozorami zupełnej słuszności, Anna postanowiła zrobić próbę.
Na drugi dzień w chwili spoczynku zasiadła ra-