Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Obawa twoja jest słuszną, gdyż po kilku miesiącach staniesz się z cery podobną do Cyganki. Jedyny środek na to — kaptur stanowiący zasłonę na całą głowę, ale gdy górnicy ujrzą cię w nim, zaczną zaraz wyśmiewać się z ciebie.
— Uproszę ich, ubłagam...
— Braknie ci słów na usprawiedliwienie się, moje dziecko!.. Ale poczekaj, rozmówię się z Franciszkiem... To człowiek bardzo roztropny, on wszystkiemu potrafi zaradzić.
Gdy na drugi dzień Anna pokazała się w kopalni okryta kapturem, zwróciła na siebie uwagę wszystkich górników.
Dzieci pokazywały ją sobie palcami, chichotały, starsi pomrukiwali z niezadowoleniem, powiadając, że nie należy pozwolić na wprowadzenie podobnej nowości; kto zaś lęka się, aby nie poczerniał na twarzy, niech porzuci pracę, a nie odróżnia się niczem od innych.
Przemawiała tak przez ich usta nie złość, ale ciemnota umysłowa, która nie może ścierpieć najmniejszej zmiany w dawnych obyczajach, do których nawykła.