Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



I

Pewnego dnia — a było to już bardzo dawno — dostałem długi, szczegółowy list od jednego z moich starych kamratów i towarzyszów przygód na wschodnich morzach. Przebywał wciąż w tamtych stronach, ale już jako stały mieszkaniec. Był podówczas w średnim wieku; wyobrażałem sobie, że pewnie utył i lubi przesiadywać w domu, — że, jednem słowem, spotkał go los zwykłych śmiertelników, któremu nie podlegają tylko umiłowani przez bogów, albowiem — jak wiadomo — umierają młodo. W liście pełno było tęsknych spojrzeń w przeszłość, zapytań: „Czy pamiętasz?“ — a między innemi pytanie: „Czy pamiętasz starego Nelsona“.
Czy pamiętam starego Nelsona! I jak jeszcze. Przedewszystkiem nie nazywał się wcale Nelson. Anglicy z archipelagu nazywali go Nelsonem — prawdopodobnie dla wygody a on nigdy nie protestował; byłaby to czcza pedanterja. Prawdziwe jego nazwisko brzmiało: Nielsen. Przybył na wschód na długo przed pojawieniem się drutów telegraficznych; pracował w angielskich firmach, ożenił się z Angielką i zżył się z nami, handlując i żeglując na