Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Do wynajęcia“ — i wiek Forsytowski i tryb życia, skoro człek jest bez żadnych trudności i kwestyj panem swej duszy, swego kapitału i swej kobiety. Teraz zaś państwo zagarnęło — lub zagarnie — jego kapitał, kobieta jest panią samej siebie, a do kogo należy jego dusza — wiadomo jedynie Bogu. „Do wynajęcia“ — zdrowa i prosta wiara!
Nadpływały spienione fale przemian, niosąc zapowiedź nowych form, gdy burząca ich powódź przejdzie już przez stadjum najwyższego rozpętania. On siedział, podświadomie zdając sobie z nich sprawę, lecz myślami ugrzęznąwszy w przeszłości — jakgdyby ktoś jechał w noc burzliwą, zwrócony twarzą ku ogonowi galopującego konia. Poprzez tamy wiktorjańskie wlewały się fale, zalewające własność, obyczaje, moralność, melodję i dawne postaci sztuki — fale, wtłaczające mu w usta słony smak, jakby krwi, podmywające podnóżek wzgórza Highgate, gdzie w grobie spoczywał wiktorjanizm. Siedząc tutaj, w najbardziej indywidualnym punkcie tego miejsca, Soames — jakgdyby figura Prawa własności — nie dbał o ich niespokojne poszumy. Instynktownie nie chciało mu się z niemi walczyć; za wiele było w nim pierwotnej mądrości człowieka — zwierzęcia chciwego posiadania. One ucichną, gdy przeminie ich gorączkowy przypływ wydziedziczania i burzenia, gdy twory i własności innych ludzi będą dostatecznie skruszone i obalone — wtedy te fale opadną i odpłyną i wyłonią się z nich nowe postaci, ugruntowane na instynkcie dawniejszym niż gorączka przemiany — na instynkcie domowego ogniska.
Je m’en fiche — mówił Prosper Profond. Soames nie mówił: „Je m’en fiche“ (był to bowiem zwrot francuski, a sam Prosper był mu kolką w boku), jednakże w głębi duszy zdawał sobie sprawę z tego, że zmiana była tylko śmiertelnym przedziałem pomiędzy dwiema