Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na licytacji. A więc pudełko z robótką panny Anny; zielnik panny Juli (tj. pani Julji), parawanik wyszywany przez pannę Esterę; i włosy pana Tymoteusza — — małe, złote kędziorki, oprawione w czarną ramkę. Och! wszystko to mieć muszą... tylko ceny tak dziś poszły wgórę!
Soamesowi przypadła rozsyłanie zaproszeń na pogrzeb. Podpisał je w biurze u Gradmana — zapraszając jedynie krewnych i prosząc o nieskładanie wieńców. Zamówiono sześć powozów. Testament miano odczytać później w domu.
O jedenastej Soames przyszedł zobaczyć, czy wszystko przygotowane. W kwadrans później stary Gradman przybył (w rękawiczkach, oraz z krepą na kapeluszu) i wraz z Soamesem stanął w salonie, oczekując przybycia uczestników pogrzebu. O wpół do dwunastej wozy ustawiły się długim sznurkiem, jednakże nikt jeszcze nie przybył. Gradman odezwał się:
— Dziwi mnie to, panie Soamesie. Ja sam wysyłałem zaproszenia.
— Nie wiem — odrzekł Soames. — Stryj stracił kontakt z rodziną.
Dawniejszemi czasy Soames widział nieraz, iż jego rodzina okazywała się bliższą komuś po jego śmierci, niż za życia. Jednakże obecnie — owo tłumne zebranie się na weselu Fleur oraz nieobecność na pogrzebie Tymoteusza były to doprawdy symptomaty jakiejś zmiany życiowej. Mogły tu w grę wchodzić, oczywiście, inne powody — gdyż Soames czuł, że gdyby nie znał treści testamentu Tymoteuszowego, pewnoby sam przez delikatność też trzymał się zdaleka. Tymoteusz zostawił sporo pieniędzy, w których nikt nie zyskiwał szczególnego udziału, przeto krewni pewno nie chcieli, by się wydawało, że czegoś się spodziewają.
O dwunastej kondukt wyszedł z bramy. W pierwszym