Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziwo światłocienia i barwy. Nic dziwnego, że legenda umieściła Chrystusa w żłobie — czyż można sobie wyobrazić większą uległość i przywiązanie, jak w oczach i księżycowo-białych rogach krowy przeżuwającej strawę pośród ciemnego półmroku?
Zawołał znowu. Ani słowa odpowiedzi! Przebiegł znów zpowrotem chaszcze, minął staw, wdarł się na wzgórze. Przyszło mu na myśl, że byłby to zaiste dziwny zbieg okoliczności, gdyby Jon zakosztował smaku swego odkrycia właśnie koło tego lasku, gdzie matka jego i Bosinney niegdyś wyznali sobie nagle swą miłość... i tam, gdzie on sam w ów poranek niedzielny, gdy wrócił z Paryża, uświadomił sobie — siedząc na tej właśnie kłodzie — że Irena stała mu się wszystkiem w świecie. Byłby to zaiste trafny postępek Ironji, gdyby właśnie w tem miejscu zdarła zasłonę z oczu syna Ireny! Jednakże jego tu nie było! Gdzież on mógł się udać? Trzeba odnaleźć nieboraka!
Blask słoneczny, który nadpłynął w tej chwili, ostrzej uwydatnił jego rozigranym zmysłom całą piękność popołudnia, wysokich drzew i wydłużających się cieni, sinawych i białych obłoków, zapach siana i gruchanie turkawek — — oraz smukłe, gibkie kształty kwiatów. Jolyon doszedł do ogrodu róż — a piękno róż, w tem nagłem słonecznem oświetleniu wydało mu się zaziemskiem. „Powstań, Hiszpanie!“ Dziwne dwa słowa!... Przy tym krzaku czerwonych róż ona wpierw stała... stała, czytając, aż doszła do decyzji, że Jon winien wiedzieć o wszystkiem! I oto już on wie o wszystkiem! Czyżby jej decyzja była mylną?
Schylił się i uszczknął kwiat jeden. Kwietne płatki otarły się o jego nozdrza i drżące wargi... Nie było rzeczy tak miękkiej, jak aksamit płatków różanych... jedynie... tylko jedna szyja... jej... Ireny!...
Poszedł naprzełaj przez murawę, w górę zbocza