Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lyona wnuk tegoż był kanonizowany nieco mniejszym kosztem), znowuż Jolyon doświadczył gorącości i dwustronnych namiętności owego dnia; powróciwszy do chłodu i do zagonów truskawkowych Robin Hillu oraz do poobiedniego bilardu, chłopak dopuszczał się najokropniejszych fałszów w toczeniu kulami, próbując wydawać się znużonym i dorosłym. W owe dwa dni każdego roku przebywał sam na sam ze swoim synem, ten po tej, ten po tamtej stronie... a demokracja dopiero się narodziła!
Tak więc wykopał skądciś szary cylinder, wypożyczył od Ireny mały skrawek bladoniebieskiej wstążki i ostrożniuteńko, nie gorączkując się, jadąc to samochodem, to pociągiem, to taksówką, dotarł do Lord’s Ground. Tutaj siedząc koło Ireny, odzianej w łąkowego koloru suknię z wąskiemi wypustkami po brzegach, przyglądał się zabawie i czuł w sobie dreszcz lat dawnych.
Gdy minął ich Soames, cały dzień poszedł już na marne. Twarz Ireny wykrzywiła się przez zaciśnięcie ust. Niemiło było siedzieć tu razem z Soamesem, a może i z jego córką, powracającą wciąż przed ich oczy, jak perjodyczny ułamek dziesiętny. Odezwał się więc Jolyon:
— No, moja droga, jeżeli się już napatrzyłaś dosyta... to pójdziemy!
Wieczorem Jolyon czuł się wyczerpanym. Nie chcąc, by żona poznała to po nim, czekał, aż rozpoczęła grać, a wtedy wymknął się do gabinetu. Otworzył okno, by nabrać powietrza; potem otworzył i drzwi, by mógł słyszeć nadpływającą muzykę. Siedząc w starym fotelu ojcowskim, przymknął oczy i wsparł głowę o brunatną, wypłowiałą skórę. Niby ów pasaż z sonaty Cezara Francka, było jego życie z nią, boskie — trzecie — wzruszenie! A teraz ta sprawa z Jonem... sprawa zgoła kepska! Zaniesiony w najgłębszy zakątek świadomości,