Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świata. „Konsole idą w górę.“ Nie byłoby to dlań najmniejszą niespodzianką! Był z tego rodzaju ludzi, co obliczał wszystko... I co tylko było buldogowatości w Soamesie, wszystko to na chwilę wyjrzało z jego siwych oczu, póki uwagi jego nie zwrócił oleodruk jakiegoś obrazu z czasów wiktorjańskich. Hotel zakupił trzy tuziny tego śmiecia! Stare oleodruki ze scenami myśliwskiemi lub „postępkami hulaków“, znajdujące się po starych gospodach, warte były widzenia — ale to sentymentalne tałałajstwo... no, wiktorjanizm przeminął! „Powiedz im, żeby się trzymali!“ powiedział stary Soames. Ale czegóż mieli się trzymać w tym nowoczesnym bałaganie „zasad demokratycznych?“ Ba, nawet prywatna własność była zagrożona! Na myśl, że prywatna własność mogłaby zaginąć, Soames odsunął od siebie filiżankę z herbatą i podszedł do okna. Ależ to wybryk niezgodny z naturą, by ten tłum, snujący się po ulicy, miał zagarnąć na własność kwiaty, drzewa i wody Hyde Parku! Nie, nie! Prywatnej własność? podlegało wszystko, co było godne posiadania. Świat postradał nieco swego zdrowego rozsądku, jak psy czasami podczas pełni księżyca, tracą zdrowy zmysł i wychodzą na nocne łowy; jednakże świat, jak pies, wiedział, gdzie był chleb, nasmarowany masłem, i ciepłe legowisko i niewątpliwie powróci do jednego ogniska, jakie posiadać warto, t. j. do własności prywatnej. Świat przeżywał chwilowo drugi okres dzieciństwa, jak stary Tymoteusz — zaczął zjadać nasamprzód smakołyki!
Posłyszał za sobą jakiś głos i zobaczył, że weszła zona wraz z córką.
— Nareszcie wróciłyście! — odezwał się.
Fleur nie odpowiadała. Stała przez chwilę, przyglądając się jemu i swej matce, poczem przeszła do swej sypialni. Anetka nalała sobie sama szklankę herbaty.
— Wyjeżdżam do Paryża, do mej matki, Soamesie.