Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pierwszy, idź do śluzy w Caversham i zaczekaj na mnie. Ja odeślę powóz do domu i pójdziemy piechotą po dróżce holowniczej.
Jon z wdzięcznością pochwycił jej rękę i siedzieli w milczeniu, zapomniawszy o całym świecie, tylko jednem okiem zerkając na korytarz. Tymczasem pociąg zdawał się podwajać szybkość swego biegu, a jego turkot niemal głuszył się w akompanjamencie westchnień Jona.
— Jesteśmy już blisko — odezwała się Fleur. — Dróżka holownicza jest zdała bardzo widoczna. Jeszcze raz!... Nie zapomnij mnie, Jonie!
Jon odpowiedział jej na to całusem. Wkrótce zaś można było jakiegoś zdyszanego, roztrzepanego młodzika, wypadającego — jak to mówią — z wagonu i pędzącego na peron, wśród poszukiwań ugrzęzłego gdzieś w kieszeni biletu...
Gdy nakoniec Fleur dogoniła go na ścieżce nieopodal śluzy w Caversham, zdołał po wielkim wysiłku odzyskać jaką taką równowagę umysłu. Postanowił sobie, Ze nie będzie wyprawiał żadnych scen, gdy będą mieli rozstać się z sobą! Wietrzyk biegnący nad iskrzącą się rzeką odwracał listki wiklinowe białą stroną ku słońcu 1 lekkim ich szelestem odprowadzał dwoje spacerowiczów.
— Powiedziałam naszemu stangretowi, że dostałam zawrotu głowy w czasie jazdy pociągiem — zeznała Fleur. — Czy wyglądałeś całkiem naturalnie, gdy wychodziłeś z wagonu?
— Nie wiem. A co nazywasz naturalnem?
— Masz minę naturalną, gdy wyglądasz na naprawdę szczęśliwego. Gdy ujrzałam cię po raz pierwszy, pomyślałam sobie, że nie jesteś podobny do innych ludzi.
— To samo pomyślałem sobie, gdym ciebie zobaczył.