Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wstać, był nadal przekonany, że „Da“ popełniła rzecz straszną. Chociaż nie pragnął uskarżać się na nią, jednakże obawa, iż coś podobnego może się jeszcze powtórzyć, kazała mu szukać matki i oznajmić jej:
— Mamusiu, nie pozwól, żeby „Da“ miała jeszcze kiedy tak mnie przyciskać!
Matka, wznosząc nad głową ręce, w których trzymała dwa sploty włosów — couleur de feuille morte, jak mały Jon nie nauczył się jeszcze ich nazywać — spojrzała nań oczyma, podobnemi do skraweczków jego brunatnej sukienki welwetowej, i odrzekła:
— Nie, syneczku, nie pozwolę.
Z tego jej wystąpienia w charakterze bóstwa opiekuńczego mały Jon wielce był zadowolony i uspokoił się na duchu, zwłaszcza gdy w czasie śniadania posłyszał z pod jadalnego stołu — gdzie właśnie oczekiwał obiecanego mu grzybka — jak przemawiała do ojca:
— A więc czy ty powiesz „Da“, mój drogi, czy też ja mam to uczynić? Ona jest tak do niego przywiązana...
Na to zaś odpowiedział ojciec:
— Rzeczywiście, nie powinna postępować w ten sposób. Wiem doskonale, jakie to uczucie, gdy się komuś przyciśnie plecy. Żaden z Forsytów nie zniesie tego ani przez minutę.
Zdając sobie sprawę, że rodzice nie wiedzą o jego bytności pod stołem, mały Jon wpadł w nowe zakłopotanie i nie ruszył się z miejsca, pomimo iż miał wielką oskomę na skosztowanie grzybka.
Takie było pierwsze jego zanurzenie się w czarnej otchłani istnienia. Od tego czasu nie miewał już żadnych rewelacyj — aż dopiero pewnego dnia, gdy poszedłszy do obory, by napić się mleka wprost od krowy, udojonego właśnie przez Garratta, ujrzał cielątko Krasuli... nieżywe! Dając folgę nieutulonej żałości, udał się w to-