Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mam nadzieję, że nie poznam nigdy wartości pieniędzy!
Cóż dziwnego, że spochmurniał, nagle zmrożony. Wiedział, że to niedorzeczność, bowiem w przeciwnym razie przeraziłoby to go, a nie rozgniewało! Do czego dochodzi teraz na świecie? Przypomniawszy sobie jednak historję Jolyona-syna, uspokoił się nieco. Czego można się wogóle spodziewać od osoby, mającej takiego ojca? Zkolei skierowała się myśl jego w jeszcze mniej miłym kierunku. Co ma znaczyć cala ta gadanina o Soamesie i Irenie?
Jak we wszystkich szanujących się rodzinach istniało i u Forsytów specjalne sanktuarjum, poza którego obręb nie wychodziły tajemnice rodzinne i w którego ramach dyskutowano o wartości członków rodziny. Ustalono na tej Forsytowskiej giełdzie, że Irena żałuje swojego zamążpójścia, i fakt ten spotkał się, oczywiście, z powszechnem potępieniem. Powinna była wiedzieć co robi; żadna rozsądna kobieta nie popełnia tego rodzaju pomyłek.
James pomyślał z nieukontentowaniem, że Soamesowie posiadają przecież ładny dom, doskonale położony, i że, nie mając dzieci, ani kłopotów materjalnych, wieść mogą życie zupełnie beztroskie. Soames nie lubił mówić o swoich interesach, niewątpliwie jednak porządnie zaokrągla swój majątek. Główne, pokaźne dochody czerpie z prowadzonego przez siebie biura. — Tak samo, jak ojciec, bierze czynny udział w sprawach znanej spółki notarjuszów i obrońców — Forsyte, Bustard i Forsyte — a wiadomo przytem, że jest bardzo ostrożny. Szczególnie dobrze mu się udało ze spłaceniem — nieco przedterminowym — kilku hipotek; prawdziwie opatrznościowe okazje.
Nie było powodu, dla którego Irena nie miałaby być szczęśliwą, a tymczasem dowiaduje się, że zażądała od-