Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Najdroższy ojcze!
Hojny dar twój był mi miły, jako oznaka, że nie sądzisz o mnie tak źle. Zwracam ci go, gdybyś jednak uważał za właściwe ulokować sumę tę na rzecz malca (nazywamy go Jolly), który nosi wspólne nasze imię i, tytułem obyczaju społecznego, nasze nazwisko, bardzo będę rad.
Mam z głębi serca nadzieję, że zdrowie twoje jest równie dobre jak zawsze.

Twój kochający syn
Jo.“

List był kubek w kubek jak sam chłopak. Zawsze serdeczny i miły w obejściu. Stary Jolyon odpowiedział:
„Drogi mój Jol Suma („£ 500“) wciągnięta jest do moich ksiąg na rzecz twojego chłopca pod nazwiskiem Jolyona Forsyta, i została oprocentowana prawnie na pięć od sta. Mam nadzieję, że dobrze ci się powodzi. Zdrowie moje dotychczas jeszcze dobre.

Z wyrazami miłości
Twój kochający cię ojciec
Jolyon Forsyte.“

Co roku i stycznia dodawał do kapitału tego setkę oraz procenty. Suma rosła; w najbliższy Nowy Rok wyniesie tysiąc pięćset i kilka funtów! Trudno byłoby powiedzieć, ile satysfakcji sprawiała mu ta coroczna tranzakcja. Korespondencja ich urwała się jednak na owych dwu listach.
Pomimo miłości dla syna, pomimo instynktownego uczucia (poczęści wrodzonego, poczęści zaś, jak u tysięcy osób jego warstwy społecznej, wynikłego z ciągłego obracania się w sferze interesów), które skłaniało go do sądzenia ludzi z rezultatów ich prac raczej aniżeli wedle