Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

waków Co z uczuciem upojenia życiem i zdolnością wchłaniania w siebie jego rozkoszy?
Najżarliwszy bywalec operowy swojego czasu! Jakie tam teraz opery?! Ten zwarjowany Wagner zmarnował wszystko; niema melodji, niema pieśni, niema głosów do śpiewania ich. O, cudowni dawni śpiewacy! Niema już śladu po nich! Siedział, słuchając śpiewania dobrze znanych scen, i tępy ból ściskał jego serce.
Od srebrnego pierścienia włosów, zaczesanych za uszy aż do ułożenia stóp obutych w czarne rozciągane gumami na bokach półbuciki, nie było nic starczo zniekształconego i osłabłego w całej postaci starego Jolyona. Siedział tak samo — a przynajmniej prawie tak samo — wyprostowany jak za dawnych czasów, kiedy przychodził tutaj co wieczór; i wzrok też zachował równie dobry, a przynajmniej prawie równie dobry. Natomiast, jakie uczucie znużenia życiem i utracenia wszelkich co do niego ułud!
Przywykł przez całe życie cieszyć się każdą rzeczą — bodaj nawet daleką od doskonałości — tyle jest na świecie rzeczy niedoskonałych! — używał ich jednak powściągliwie, aby jak najdłużej zachować młodość. Teraz utracił już tę umiejętność cieszenia się życiem, utracił zdolność filozoficznego zapatrywania się na nie; pozostało mu tylko przeraźliwe uczucie, że wszystko się już dla niego skończyło. Ani nawet chór więźniów, ani pieśń Florjana nie były wstanie rozproszyć ponurych jego myśli.
Gdyby chociaż Jo był przy nim! Musi już mieć teraz czterdzieści lat. Zmarnował czternaście lat życia jedynego swojego syna. A przecież Jo przestał już być parjasem społecznym. Jest żonaty. Stary Jolyon nie był zdolny oprzeć się chęci zaznaczenia swojego uznania dla tego kroku syna przez posłanie mu czeku na 500 funtów. Czek został mu zwrócony w liście, datowanym z „Rozmaitości“ i zawierającym słowa następujące: