Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cień popielaty; nalał sobie do miski wody i zaczął gorączkowo się myć.
Oprawne w srebro szczotki do czesania zalatywały zapachem wody tualetowej, której używała do włosów, i zapach ten przeszył ponownie serce jego ostrym spazmem zazdrości.
Wdziawszy na siebie w pośpiechu futro, zbiegł pędem ze schodów i wypadł na ulicę.
Nie utracił jednak całkowicie zdolności panowania nad sobą, biegnąc też przez Sloane Street, obmyślił jakąś historję na wypadek, gdyby nie miał zastać jej u Bosinney’a. A gdyby jednak miał ją tam zastać? I znów zawahał się, niezdolny do powzięcia stanowczej decyzji; stanął też przed domem, niezdecydowany, jak postąpić, o ile miałby znaleźć ją tam.
Było już po godzinach biurowych i wejście od ulicy było zamknięte; kobieta, która mu otworzyła, nie umiała powiedzieć, czy pan Bosinney jest w domu czy nie; nie widziała go tego dnia jeszcze, tak samo zresztą jak w ciągu paru ostatnich dni; nie usługuje mu już teraz; nie ma on nikogo do posługi...
Soames przerwał jej, oświadczając, że sam pójdzie na górę i przekona się. Poszedł istotnie z bladą, zaciętą twarzą.
Na najwyższem piętrze nie paliło się światło; drzwi były zamknięte; nikt nie odpowiedział na jego dzwonek; nie słyszał żadnego z poza drzwi odgłosu. Zmuszony był wobec tego zejść nadół, trzęsąc się z zimna w swojem futrze, przejęty nawskroś lodowatem tchnieniem, kurczącem mu serce. Zawoławszy dorożkę, kazał woźnicy jechać do Park Lane.
Po drodze usiłował przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni wypisał Irenie czek; nie mogła mieć w majątku więcej niż dwa albo trzy funty, pozostawały jednak jej klejnoty. Z dręczącem zamieraniem serca obliczał, ile