Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

granice; ludzie zrujnowani szukają zawsze ucieczki zagranicą. Cóż innego mogliby i oni zrobić — jeżeli istotnie o nich może być mowa — bez pieniędzy? Lepiej czekać i przekonać się, jak rzeczy się ułożą. Gdyby zaszła potrzeba, mógłby kazać ją śledzić. Ból, jakim drążyła go zazdrość (zupełnie podobny do gwałtownie dokuczającego bólu zęba) przeszył go ponownie; omal nie krzyknął. Musi jednak zdecydować się na coś, ustalić linję postępowania, zanim nie przyjedzie do domu. Kiedy jednak dorożka stanęła przed bramą, nie zdecydował się jeszcze na nic.
Wszedł blady, z uczuciem wilgoci na spotniałych dłoniach, bojąc się zetknięcia z Ireną, płonąc żądzą ujrzenia jej, nie mając pojęcia, co ma powiedzieć i jak postąpić.
Pokojówka Bilson była w hallu i na jego zapytanie: — Gdzie jest jej pani? odpowiedziała, że pani Forsyte wyjechała w południe, zabrawszy z sobą walizkę i ręczny sak.
Wyrwawszy pokojówce rękaw futrzanego płaszcza, który chciała z niego ściągnąć, spojrzał na nią bystro:
— Co takiego?! — zawołał — co takiego?!
Nagle jednak, oprzytomniawszy i zdając sobie sprawę, że niewolno mu zdradzać wzruszenia, dodał:
— Czy zostawiła dla mnie jakieś polecenie? — zauważył jednak z tajemnem przerażeniem wyraz zdumienia w oczach dziewczyny.
— Pani Forsyte nie pozostawiła żadnego polecenia, proszę pana.
— Żadnego polecenia? — bardzo dobrze, w porządku. Nie będę jadł obiadu w domu.
Służąca zeszła nadół, pozostawiwszy go w niezdjętem jeszcze futrze, bezmyślnie przerzucającego bilety wizytowe w porcelanowej czarze, stojącej na rzeźbionej dębowej komodzie w hallu.