Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po powrocie do sali posiedzeń zajął Soames odrazu właściwe miejsce na frontowej ławce obok swojego adwokata, upewniwszy się rzuconym zukosa spojrzeniem, czy ojciec jego zdążył się już usadowić.
James siedział nieco dalej, splótłszy obie dłonie na gałce parasola, i zająwszy miejsce na samym skraju ławki, aby móc łatwiej wyjść z chwilą ukończenia sprawy. Zdaniem jego postępowanie Bosinney’a było wysoce niewłaściwe, nie miał wszelako ochoty zetknąć się z nim, czując, że to spotkanie wypadłoby wielce nieprzyjemnie.
Narówni z wydziałem rozwodowym była ta dekasterja sądu ulubionem może emporjum sprawiedliwości, oszczerstw, zrywania umów i innych rozpatrywanych tu czynności handlowych. Pstry tłum ludzi niezwiązanych z procesem zapełniał dalsze ławki, wśród których tu i owdzie pstrzyły się barwne plamy damskich kapeluszy.
Dwie ławki bezpośrednio przed Jamesem zajmowali adwokaci w perukach, którzy zajęli miejsca, aby móc robić notatki, gawędzić i dłubać sobie w zębach. Niebawem jednak uwaga jego odciągnięta została od drobniejszych tych gwiazdek na firmamencie sprawiedliwości wejściem radcy królewskiego Waterbucka, szeleszczącego skrzydłami jedwabnej togi i obnoszącego z dostojeństwem czerstwą, inteligentną swoją twarz, okoloną krótko przystrzyżonemi bokobrodami. Słynny radca królewski wydawał się obrazem człowieka, zdolnego wpędzić swoim sposobem badania każdego świadka w suchoty.
Pomimo długoletniej praktyki zawodowej Jamesa tak się złożyło, że nigdy jeszcze dotychczas nie widział on radcy królewskiego Waterbucka i, jak wielu Forsytów, należących do niższej odnogi obrończego fachu, żywił niezmierny podziw dla specjalistów od prażenia świadków ogniem krzyżowych pytań. Podłużne, posępne