Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szybkim krokiem wpadł Bosinney w niebezpieczny ten odmęt nocy i równie szybko podążył za nim George. Jeżeli chłopak ma zamiar rzucić się pod koła omnibusu, powstrzyma go, o ile zdoła! Z ulicy w ulicę pędził Pirat, gnany niewidzialną siłą, nie poomacku, ostrożnie, jak posuwają się ludzie wśród mroków mgły, ale wprost naprzód, jakgdyby nieodstępny George poza nim poganiał go biczem. Ta pogoń za prześladowanym zaczęła przedziwnego nabierać dla George’a uroku.
Nagle cała sprawa szczególny wzięła obrót, który pozostał uwieczniony trwale w jego umyśle. Zahamowany wskutek zatrzymania się pędzącego naprzód Bosinney’a, usłyszał słowa, które rzuciły mu jaskrawe światło na całą historję. To, co pani Soamesowa powiedziała chłopakowi przed chwilą w wagonie kolei podziemnej, przestało być dla niego tajemnicą. Z wyrzucanych przez Bosinney’a urywanych słów zrozumiał, że Soames siłą wymusił swoje prawo na opierającej mu się, nie mającej nic już z nim wspólnego kobiecie i zawładnął nią najbardziej przemocnym, decydującym aktem posiadania.
Nietrudno mu było odtworzyć sobie w wyobraźni całą sytuację; wywarła ona na nim gwałtowne wrażenie; odczuł cały bezmiar bólu i piekącego wstydu męskiego, jaki palić musiał serce Bosinney’a. Pomyślał też:
— O, tak, to już przechodzi granice! Nie dziwię się, że biedny chłopak wydaje się nawpół obłąkany!
Prześladowana przez niego ofiara rzuciła się wreszcie na ławkę pod jednym z lwów na Trafalgar-Square, pod upiornym sfinksem, zabłąkanym, podobnie jak oni obaj, wśród gęstwy mgły. Bosinney siedział tu, milczący i nieruchomy, a George, pociągnięty ku niemu dziwnem współczuciem bratniem, cierpliwie stał poza nim. Nie brakło mu pewnego poczucia delikatności, niepozwalającego na narzucanie się, ani wtrącanie do tej tragedji,