Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

racji dziewczyna zapytała wreszcie, czy Soames i Irena są w mieście — z nikim jeszcze nie zdążyła się widzieć.
Odpowiedzi udzieliła jej ciotka Hester, która poinformowała ją, że oboje Soamesowie są w mieście i że nigdzie wogóle nie wyjeżdżali. — Zachodzą, o ile mi wiadomo, trudności jakieś z nowowybudowanym domem — dodała — Juna napewno musiała słyszeć coś o tem. Lepiej niech się zwróci do ciotki Juli!
Juna zwróciła się do pani Smallowej, która siedziała wyprostowana na fotelu, ze splecionemi na kolanach rękami i twarzą, posianą niezliczonem mnóstwem chmurek. W odpowiedzi na pytające spojrzenie młodej dziewczyny dziwne zachowała milczenie, a kiedy wreszcie przemówiła, jedyne zdanie, jakie wypowiedziała, dotyczyło ważnej kwestji, czy Juna nie zaniedbała wkładania, na noc skarpetek w tych górskich hotelach, gdzie tak bardzo musi być zimno.
Juna odpowiedziała, że nie wkładała, że nienawidzi wszelkich ciepłych sztuk garderoby i podniosła się do odejścia.
Najoczywiściej rozmyślne milczenie pani Smallowej bardziej było złowróżbne niż wszystko, co dostojna ta dama mogłaby powiedzieć.
Nie upłynęło pół godziny, a Juna zdążyła już wyciągnąć prawdę z ust pani Baynesowej na Lowndes Square, od której dowiedziała się, że Soames wytoczył Bosinney’owi proces o przekroczenie ustalonego przez niego kosztorysu budowy.
Wiadomość ta, zamiast zaniepokoić ją, wpłynęła na nią dziwnie kojąco, jakgdyby wszczęta pomiędzy obydwoma walka stanowiła zapowiedź lepszych widoków dla niej samej. Dowiedziała się, że termin rozprawy sądowej wyznaczony być ma za miesiąc mniej więcej i że mało jest nadziei na wygraną Bosinney’a.
— Nie mam pojęcia, jak sobie biedny chłopiec poradzi