Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rysem charakteru, jaki mogli w nim znaleźć, było jego przyzwyczajenie picia madery.
Ciotka Hester, autorytet w sprawach historji rodu, opisywała go w sposób następujący:
— Nie przypominam sobie, aby miał kiedykolwiek coś robić, przynajmniej nie za moich czasów. Był... hm... był, widzisz, właścicielem domu. Włosy miał tego samego mniej więcej koloru co stryj Swithin; szeroki w barach, figury okazalej. Czy był wysoki? N...nie... niebardzo wysoki — mierzył pięć stóp i pięć cali, o twarzy piegowatej. — Cerę miał świeżą. Pamiętam, że zwykł pić maderę. Ale najlepiej zapytaj o niego ciotkę Annę. Kim był jego ojciec? Miał... miał coś do czynienia z rolą w Dorsetshire, nad morzem.
James wybrał się tam kiedyś osobiście, żeby stwierdzić na miejscu, skąd właściwie pochodzi ich ród. Znalazł dwie stare zagrody gospodarskie i drogę kołową, odciśniętą w różowawym gruncie i prowadzącą do młyna nad zatoką, nadto mały, szary kościółek, podparty zewnętrznemi filarami i jeszcze mniejszą, jeszcze bardziej szarą kapliczkę. Rzeczułka, obracająca kola młyńskie, wpadała do zatoki tuzinem spienionych strumyków, i po grząskiem tem ujściu uganiały się prosiaki i świnki. Mgła spowijała dalszy plan pejzażu. W tym właśnie zakątku, tonąc stopami w błotnistym gruncie i zwracając twarze ku morzu, udreptywali pierwotni Forsytowie drogi tutejsze tydzień po tygodniu w ciągu setek lat.
Czy James żywił nadzieję znalezienia tu dziedzictwa, czy też szacownych jakich pamiątek — trudno orzec. Faktem jest, że powrócił do miasta grubo nie w humorze, siląc się w sposób iście wzruszający na pokrywanie doznanego zawodu możliwie dobrą miną.
— Niewiele czego mogłem się dowiedzieć — oznajmił — wioska jak tysiące innych, odwieczna jak świat.
Odwieczność ta starczyła im za pociechę. Stary Jolyon,