Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

syta siedzieć miała w Parku, jak zwykła gryzetka! Nie było to wprost do pomyślenia, przesuwając się też bezszelestnie od drzewa do drzewa, mijał gruchające, przytulone do siebie pary.
Raz zaklął ktoś na jego widok, raz jeden szept namiętny: — „O, gdybyż wiecznie tak być mogło!“ trafił go wprost w serce, z którego nagłą falą odpłynęła cała krew; on jednak czekał nieporuszenie, cierpliwy i nieustępujący na powstanie z miejsca tych dwojga. Kiedy nareszcie nastąpiło to, przekonał się, że kobieta była skromną, ubogo odzianą, drobną, szczupłą dziewczyną sklepową, przytuloną miłośnie do swojego kochanka, na którego ramieniu zwisła bezwolnie.
Setki innych par zakochanych szeptało sobie do ucha w ciszy nocy słowa nadziei, setki innych zakochanych dziewcząt tuliło się do ramienia wybranego.
Wzdrygając się z naglą odrazą, powrócił Soames na ścieżkę, zaprzestając tego wypatrywania sam nie wiedział czego.

ROZDZIAŁ III.
SPOTKANIE W BOTANICZNYM OGRODZIE

Jolyonowi-synowi, którego warunki materjalne znacznie ustępowały Forsytowskim, niełatwo bywało czasem zaoszczędzić pieniądze, potrzebne na urządzanie wycieczek za miasto w poszukiwaniu Natury, bez czego obejść się nie może żaden akwarelista, pragnący utrwalać swoje wrażenia pędzlem na papierze.
Częstokroć też zmuszony był zabierać pudło z farbami do Botanicznego Ogrodu i tam, ustawiwszy swój składany stołek pod osłoną której z szerokoliściastych roślin egzotycznych, albo drzewa gumowego, spędzał długie godziny na szkicowaniu.